3.27.2012

Prolog


Z perspektywy Juliette
Były około godziny 6 nad ranem, kiedy dochodziłam już do domu. Wyjęłam klucz z dżinsowych szortów i włożyłam go do zamka. Jak zwykle miałam problem z przekręceniem go. ,,Głupie drzwi” pomyślałam. Po chwili udało się. Po cichu weszłam do mieszkania i zamknęłam drzwi. Rodzice jeszcze spali. Przeszłam przez korytarz i weszłam do salonu. Na kanapie leżała do połowy odkryta mama. Podeszłam do niej i przykryłam ją całkowicie kocem. Stół był cały zawalony pustymi butelkami po piwach. Wzięłam je do ręki i poszłam do kuchni. Jak zwykle był tam bałagan. Puste flaszki wyrzuciłam do śmieci i zabrałam się za mycie naczyń. Kiedy już skończyłam, zajrzałam do lodówki, z której wyjęłam dwie butelki niegazowanej wody. Jedną postawiłam obok mamy, a drugą wzięłam ze sobą do pokoju. Zajrzałam jeszcze do sypialni rodziców. Można powiedzieć, że jest to tylko sypialnia mojego ojca, gdyż tylko on tam śpi. Jeśli w ogóle wraca kiedyś do domu. Jak zwykle rozczarowałam się, ponieważ taty nie było. Weszłam do pokoju obok i zamknęłam za sobą drzwi. Butelkę ustawiłam obok łóżka i zdjęłam swoje czarne conversy. Położyłam się i już prawie usypiałam , kiedy nagle zaczął dzwonić mój telefon. Wyjęłam z kieszeni mojego białego Iphona. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Litzy.
-Halo?- spytałam, zaspanym głosem.
-I co mała dotarłaś spokojnie do domu?- zapytała.
-Tak. Dzięki, że dzwonisz Liv- powiedziałam, wycierając łzy.
-Co jest Julli?
-Nic- odpowiedziałam ze sztuczną radością. Robiłam tak często, ponieważ nie chciałam by się martwiła.
-Dobrze, a i odstawiłam Lilly do domu. No, to wiesz, jak się wyśpisz to przyjdź do mnie. 
-Spoko.
-Kocham cię, pa.
-Pa- powiedziałam, kiedy ona już się rozłączyła. Znowu położyłam się na łóżko. Otuliłam się kołdrą i zaczęłam płakać.
Z perspektywy Litzy
Nie czekając na odpowiedź Julli rozłączyłam się. Jak zwykle w moim apartamencie panowała cisza. Poszłam do swojej sypialni i włączyłam laptopa. Kiedy on się uruchamiał, stanęłam przed wielkim lustrem znajdującym się na drzwiach szafy z ubraniami. Przyjrzałam się swojej chudej twarzy. Źrenice wyglądały jak monety, a pod oczami miałam wielkie sińce. 
-No tak, drugi dzień z rzędu wstrzykiwałam sobie kokainę-powiedziałam do odbicia w lustrze.-Ja pierdole, gadam sama do siebie.
Odeszłam od lustra i usiadłam przy laptopie. Włączyłam  piosenkę The Fray- You Found Me i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam szybki prysznic. Gdy wyszłam z kabiny lustro znajdujące się w toalecie było całe zaparowane. Podeszłam i je wytarłam. Stałam goła. Zmieniłam się, ponieważ ciągle chudłam. Lilly i Julli mówią mi, że źle robię zażywając narkotyki, ale z uzależnieniem ciężko walczyć. Tak, jestem uzależniona i dobrze o tym wiem.  Wysuszyłam swoje długie włosy i zgarnęłam je na lewą stronę. Oczy pomalowałam tuszem i eyelinerem. Wróciłam do sypialni  i ubrałam czarny T-shirt ze wzorem Jack Danielsa, obcisłe rurki z nadrukiem amerykańskiej flagi. Do tego dżinsową kurtkę, czarne conversy z ćwiekami i fioletową czapkę. Usiadłam przy laptopie i weszłam na skaypa. Zobaczyłam, że dzwoni moja mama. Odebrałam.
-Cześć kochanie-powiedziała miedzianowłosa kobieta.
-Cześć- odpowiedziałam bez żadnego entuzjazmu.
-Jezu Chryste Matko Boska! Jak ty wyglądasz! Te sińce! Dziewczyno, czy ty żadnych podkładów nie masz w domu
.-Mam- odpowiedziałam z niechęcią.
-To lepiej szybko go użyj słoneczko ty moje.
-Mamo, daj mi kurwa spokój!
-Jak ty się matki do odzywasz!- krzyknęła, a w tym samym czasie do mojej sypialni weszła Julli.
-Dzień dobry pani Naomi- powiedziała wesoło moja przyjaciółka.
-Cześć stokrotko- rzekła moja mama.
-Dobra mamo to ja kończę, pa.
-Kocham cię sikoreczko i pamiętaj nie szalejcie zbytnio.
Rozłączyłam moją matkę i spojrzałam się na Jullie. Miała na sobie czarną bluzkę Ramones, obcisłe, granatowe spodnie i tego samego koloru co bluzkę, trampki z conversa. Siedziała na brzegu łóżka i patrzyła się na swoje dłonie, którymi się bawiła.
-Powinnaś zamykać drzwi-powiedziała spoglądając na mnie.
-Ochroniarz jest, więc pilnuje tutaj wszystko.
-Ale zawsze trzeba się zabezpieczyć.
-Wiesz, że to zabrzmiało dwuznacznie-powiedziałam. Julli uśmiechnęła się , pokazując przy tym swoje dołeczki.
-To co dzisiaj robimy?- spytała podchodząc do mojej szafy z ubraniami.
-Czekamy kiedy ta głupia Lill się obudzi.
Z perspektywy Lilly
-Lilly, pora wstać-obudził mnie głos mojej mamy.
-Obiecałaś, że zaopiekujesz się dzisiaj Lucasem. No wstań, proszę cię.
-Mamo! Która jest godzina?!
-9.30.
-Wróciłam niedawno! 
Daj mi jeszcze pospać-przykryłam się całkowicie kołdrą. Tak naprawdę, nie wiele pamiętam z tego jak się tu znalazłam, ale mogłabym powiedzieć wszystko, by pospać jeszcze kilkanaście minut.
-Lill! Lill!- krzyczał twój trzy letni brat.-Chodź zobacz co zbudowałem.
-Zobacz, twój brat cię woła
.-No dobra-krzyknęłaś zrezygnowana, wstając z łóżka.
-To jakby coś złego się stało, to dzwoń
.Mama ucałowała mnie i wybiegła z mieszkania. Poszłam do mojego brata. Siedział na podłodze w salonie i bawił się klockami. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mój uśmiech. Kocham go bardzo mocno i nie wyobrażam sobie życia bez niego.Usiadłam na kanapę i włączyłam telewizor. Przez chwilę oglądałam jakiś program muzyczny, lecz przerwał mi dzwonek telefonu.
-Śpisz Lilly?- spytała Julli.
-No od jakiś 15 minut nie. A co się stało mała?
-No bo czekamy na ciebie z Litzy. Ubieraj się i przychodź do niej do domu.
-Nie mogę, muszę pilnować brata-powiedziałam.Jullie powtórzyła to Li.-Daje ci Litz.
-Lill, oddaj Lucasa sąsiadce. Powiedz, że idziesz dogadać się w sprawie o jakąś pracę wakacyjną czy coś.
-No ale…
-Nie pierdol tylko chodź.
Nie mogłam już nic powiedzieć, ponieważ moje przyjaciółki rozłączyły się.Spojrzałam na mojego małego braciszka.
-Co się stało?- spytał pieszczotliwym głosem.
-Spędzisz dzisiaj czas z naszą sąsiadką panią Alice, ponieważ muszę iść załatwić ważną sprawę.
-Dobrze-powiedział ze smutkiem w głosie.
Wzięłam go na ręce. Spakowałam do torebki kilka jego zabawek, butelkę z piciem i ulubioną poduszeczkę. Wyszłam z mieszkania i poszłam do budynku znajdującego się naprzeciw. Zapukałam. Otworzyła mi 54 letnia kobieta.
-Tak Lilly?- spytała.
-Dzień dobry pani. Mam takie pytanie, mogła by się pani na jakiś czas zaopiekować małym Lucasem, ponieważ idę z koleżankami załatwić sobie jakąś pracę na wakacje-skłamałam jej w żywe oczy.
-Oczywiście- wyciągnęła ręce i wzięła mojego brata.
-Tu ma pani jeszcze jego zabawki i pice.
-Dobrze, dobrze. Idź się przygotuj i powodzenia.
-Dziękuję bardzo. 
Odwróciłam się i poszłam. Gdy weszłam do mieszkania, skierowałam się na chwilę do salonu. Stanęłam przy regale, gdzie znajdowało się zdjęcie. 4 uśmiechniętych ludzi. Moja mama, brat, ja i tata. Kiedyś byliśmy szczęśliwi. Teraz nas zostawił. Znalazł sobie inną. Młodszą. Wzięłam obraz do ręki i specjalnie upuściłam na ziemię. Szybka roztrzaskała się. 
-Nie jesteś już moim ojcem.

dzielnica Lilly


5 komentarzy:

  1. Jeju dziewczyno masz talent. Na pewno dodam zaraz do karty tzn. "blogi które czytam" na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny :D . Czekam na rodział ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. "sikoreczka" mnie rozjebała ! Pięknie piszesz/piszecie(?) Cudownie.
    I dzięki za komentarz na Gemini.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, masz/macie(?) talent.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie się zaczyna, bohaterowie też mi się spodobali. Jak na razie wiele powiedzieć nie mogę, gdyż to dopiero początek. Już zabieram się do czytania dalszych rozdziałów.
    Pozdrawiam
    Dreaaams♥!

    PS. Zapraszam do siebie http://we-wanna-live-while-we-are-young.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń