Z perspektywy Litzy
w tle
Szłam przez ulice miasta ubrana w zwykły szary dres z opuszczonym krokiem, T-shirt, śliwkową bluzę Louisa i grubą dżinsową kurtkę. Włosy miałam związane w koka, a na to narzucony kaptur. Na nogach miałam czarne emu, a na oczach przeciwsłoneczne okulary. Nie byłam nawet umalowana. Po przebudzeniu od razu ubrałam się i poszłam kupić alkohol z okazji nowego roku. Idąc z papierosem w ustach rozmawiałam z Louisem przez telefon.
-To tak chwilę po 4 możecie u nas być -powiedział.
-Spoko- odpowiedziałam, wypuszczając dym z buzi.
-I wydaje mi się, że powinniśmy pójść do klubu- powiedział, lecz ja nie zwróciłam na te słowa uwagi, ponieważ ramieniem potrącił mnie chłopak ubrany w niebieską bluzę i czarne rurki. Na głowie narzucony miał kaptur, a ręce schowane w kieszeniach bluzy. On tylko odwrócił się i powiedział „Sory”. Przeżyłam szok, kiedy zobaczyłam, że jest to Tommy. On mnie nie poznał. Najprawdopodobniej był mocno naćpany.
-Litzy, słuchasz mnie?- zapytał.
-Tak, do klubu. Spoko mi pasuje- odpowiedziałam udając, że nie spotkałam mojego byłego kochanka.
-Dobra, ja się rozłączam bo łazienka jest wolna. Harry teraz ja wchodzę!- krzyknął, a ja zaczęłam po cichu się śmiać.- No to teraz się nie wykąpie-powiedział, po chwili ze smutkiem w głosie.
-Ale niestety ja muszę się rozłączyć, ponieważ wchodzę do sklepu.
-Kocham cię- powiedział, rozłączając się. Weszłam do sklepu, w którym zawsze sprzedawali mi alkohol. Za kasą stał Xavier, który bez większych problemów sprzedawał mi używki.
-O Litzy kochanie, jak dawno cię nie widziałem- powiedział, szczęśliwy.
-Xavier - odpowiedziałam, z udawaną radością.- Poproszę tego szampana- powiedziałam wskazując palcem na jedną z kilkunastu butelek. Chłopak nawet nie pytając się o to czy mam dowód podał mi go i powiedział jaka jest jego cena. Położyłam mu na blat wyznaczoną sumę pieniędzy i opuściłam budynek. Wychodząc ze sklepu wyciągnęłam z kieszeni kurtki swój telefon i zadzwoniłam do Jullie, która jeszcze spała gdy wychodziłam z domu. Długo czekałam, na to aż odbierze, ale w końcu się udało.
-Halo?- zapytała.
-O, nie śpisz- powiedziałam zadowolona, z tego, że wstała.- To dobrze. Jestem na razie na mieście i kupiłam właśnie alkohol na imprezę do chłopaków. Louis powiedział mi, że myślą nad tym by nie wybrać się do klubu więc kupię jeszcze papierosy-dodałam, przypominając sobie o tym, że zapomniałam o nich.- Black Devile chcemy?- zapytałam.
-Yhy- odpowiedziała, najprawdopodobniej była zaspana.
-Także się ogarnij, bo o 4 wychodzimy- dodałam.
-A która jest?- zapytała, a ja stanęłam przy jednym z kiosków. Wskazałam na paczkę papierosów a mężczyzna mi je podał.
-Chwilę po pierwszej- odpowiedziałam i wzięłam z lady pudełko i położyłam wyznaczoną sumę pieniędzy. Następnie ruszyłam w kierunku swojego domu.
-Że co?! O nie, muszę się szykować. Czekam na ciebie, pa - powiedziała i się rozłączyła. Zaśmiałam się pod nosem. Jullie często była niezbyt ogarnięta. I zawsze to mnie w niej najbardziej śmieszyło. Idąc jak zwykle paliłam papierosa. Nie śpieszyłam się, ponieważ od samego przebudzenia czułam, że dzisiejszego dnia wydarzy się coś, co zaważy na życiu któregoś z nas. Jednak najważniejsze jest to kogo moje przeczucie dotyczy. Długo się nie zastanawiałam, ponieważ doszłam do swojego domu. Jullie najprawdopodobniej się kąpała, ponieważ w apartamencie panowała cisza. Położyłam alkohol na stół w swoim pokoju i tak samo jak moja przyjaciółka poszłam się wykąpać. Moja kąpiel nie trwała długo. Od razu ubrałam bieliznę i poszłam do swojej sypialni, gdzie stanęłam przed szafą. Zaczęłam przyglądać się ubraniom, lecz moją uwagę przykuła moja sylwetka odbijająca się w lustrze. Byłam bardzo chuda, a do tego doprowadziły narkotyki, które brałam zawsze od Tommiego. To on był zawsze moim największym problemem, to od niego zawsze próbowałam uciec. Jednak kiedy już byłam blisko zapomnienia o nim, działo się coś co doprowadzało z powrotem do mojej narkomanii. Moje rozmyślenia przerwała Jullie, która wchodząc do mojej sypialni powiedziała:
-Weź tą krótką, białą i siatkowaną koszulkę, co ci ostatnio mama przysłała.
-Spoko- odpowiedziałam, zaglądając w głąb szafy.-I myślę, że do tego te czarne, skórzane rurki- dodałam, wyciągając z szafy wybrane ciuchy.
-Tak, to na pewno będzie pasować-odpowiedziała, uśmiechając się.
-A ty co ubierasz?- zapytałam, wkładając do nogawki nogę.
-Nie wiem sama. Myślałam nad jakąś spódniczką i bluzką- odpowiedziała, a mi przypomniała się przesyłka od mojej mamy, w której była biała sukienka z jedwabną wstążeczką. Do niej dołączona była karteczka z napisem „Dla Jullie, na specjalne okazje - Naomi”. Próbowałam ją na siebie włożyć pewnego dnia, ale była w rozmiarze mojej przyjaciółki.
-Nie, ja mam dla ciebie coś lepszego- powiedziałam i sięgnęłam do szafy.- Mama przysłała mi ją z tą bluzką. Do mnie nie pasuje, bo jest za słodka. Więc masz, to dla ciebie. Pasuje ci-dodałam, przy tym lekko naciągając fakty.
-Dzięki- powiedziała po przyjrzeniu się sukience. Przytuliła mnie, a ja odwzajemniłam jej uścisk. Kiedy Jullie opuściła mój pokój dokończyłam ubieranie, a następnie wysuszyłam włosy i umalowałam się. Oczy podkreśliłam makijażem mocniejszym niż zwykle. Do tego stroju dobrałam czarny, futrzany płaszcz i tego samego koloru wiązane koturny. Wychodząc z pokoju spojrzałam jeszcze na swoją komórkę. Znajdowała się tam dwie wiadomości. Jedna od Lilly, „Szczęśliwego nowego roku” i od Tommiego „Jeśli chcesz to czekam na ciebie, do 20”. Na żadną z nich nie odpisałam. Poszłam do salonu, gdzie czekając na Jullie zaczęłam się poprawiać. Na szczęście długo to nie trwało, ponieważ moja przyjaciółka dołączyła do mnie.
-Ślicznie wyglądasz- powiedziała.
-Ty lepiej- odpowiedziałam jej.- A wiesz czy Lilly przychodzi?- zapytałam się.
-Nie rozmawiałam z nią od mementu, gdy się z nią pokłóciłam- powiedziała, odpowiadając na moje pytanie. Następnie z butelką w ręku opuściłyśmy apartament. Gdy doszłyśmy do chłopaków, drzwi otworzył nam Louis. Od razu zaczęliśmy się całować, a moja przyjaciółka weszła do środka. Gdy byłam w objęciach Lou czułam się bezpiecznie. I tak jakby cały świat zniknął.
-Ślicznie wyglądasz- powiedział, szepcząc mi na ucho.
-Ty też- odpowiedziałam, spoglądając na jego garnitur, który był w kolorze ołówkowym. Do tego miał także ubraną czarną koszulę z białym kołnierzykiem.
-Szczęśliwego nowego roku- powiedział do mnie, obdarowując mnie swoim ślicznym uśmiechem.
-Z tobą? Będzie najlepszy- odpowiedziałam. Tomlinson złapał mnie za rękę i poszliśmy do salonu, gdzie od razu nalaliśmy sobie po lampce szampana.
-Proszę moja mi lady- powiedział pijany Harry, do mojej przyjaciółki, która siedziała na fotelu. On usiadł na drugim i zaczął rozmawiać z chłopakami.
-Wiecie co panowie- powiedział Lou.- Myślę, że powinniśmy iść do tego klubu, z którego wysyłali nam zaproszenia.
-A nie do tego znajdującego się tutaj blisko?- zapytał Zayn, który tak samo jak najmłodszy członek zespołu był lekko pijany.
-Chcesz by zaatakowały cię napalone fanki? Tam jest prywatna impreza. Nikt bez zaproszenia się nie dostanie- powiedział lekko zdenerwowany Liam.
-Dobra jak chcecie. Ja tam mogę już iść- powiedział Malik. Nie słuchałam ich dalszej rozmowy, ponieważ zaczęłam się przyglądać mojej przyjaciółce i jej dwóm adoratorom. Oboje przyglądali się jej lecz Harry robił to dyskretnie. Niall patrzył się na nią i nie ukrywał tego, że coś do niej czuje. Moja przyjaciółka przyglądała się każdemu z chłopaków.
-Litzy, to możemy już iść?- zapytał mnie Louis.
-Pewnie- odpowiedziałam, przyglądając się mojej przyjaciółce. Jullie chodź idziemy- rzekłam zwracając się do niej lecz ona była zbyt zamyślona.- Ej Jullie, słuchasz nas?- zapytałam i ona wyrwała się ze swoich rozmyślań.
-Nie, przepraszam zamyśliłam się – odpowiedziała.
-Pytaliśmy się czy chcesz iść do klubu, czy wolisz zostać tutaj- powiedział Liam.
-Wolę klub- odpowiedziała, wypijając całego szampana w jednym łyku.
-To zaczyna się impreza- powiedział Zayn i opuściliśmy ich dom. Szliśmy na piechotę. Ja z Louisem za rękę, a obok nas Liam, który był smutny. Było mu ciężko po stracie Danielle, ale próbował tego nie okazywać. Jednak ja to widziałam. W klubie usiadłam oczywiście koło mojego chłopaka, a kelnerzy zaczęli przynosić nam alkohol. Cały czas rozmawiałam z Louisem i resztą zespołu pijąc przy tym alkohol. Zayn i Harry pili bardzo dużo i wiedziałam, że to dzisiejszego wieczoru oni będą naszym problemem. Jullie też piła i chciała robić to z umiarem, ale niestety nie była na tyle silna by oprzeć się trunkowi. Malik niecierpliwiąc się, że jeden z kelnerów nie przynosi mu alkoholu wstał i opuścił nas. Po chwili Jullie i Niall zrobili to samo podążając na parkiet.
-Zatańczysz?- zapytał mnie Louis, a ja mu przytaknęłam. Tańczyliśmy razem, ale osobno. On poruszał się w swój rytm, a ja w swój. Jednak ciągle mieliśmy ze sobą kontakt wzrokowy. On z zaciekawieniem przyglądał się mi. Nie lubiłam kiedy ktoś ciągle na mnie patrzy więc pocałowałam go.
-Kocham cię- wyszeptał mi do ucha, zagryzając przy tym swoją wargę.- Chcesz drinka?- zapytał.
-Pewnie, ale ja pójdę kupić. Zostań tu- powiedziała i ruszyłam w kierunku baru. Jednak Lou złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie i ponownie mnie pocałował. Później poszłam do baru, gdzie stał młody mężczyzna. Przy barze musiałam czekać, ponieważ była kolejka. Rozglądając się po klubie zauważyłam na końcu blatu siedzącego Zayna z jakąś brunetką. Widziałam jego zdenerwowaną twarz, zapewne była to jakaś natrętna fanka. Zayn spojrzał na mnie i dziewczyna rozmawiająca z nim odwróciła się i podążyła za jego wzrokiem. Poznałam, że to Lilly. Mój przyjaciel najprawdopodobniej krzyknął coś do niej, bo ona spojrzała się na niego i dalej się kłócili.
-Co pani podać?- zapytał barman.
-Dwa drinki- odpowiedziałam, nie przyglądając się już kłótni moich znajomych. Mężczyzna podał mi to o co prosiłam i ruszyłam w kierunku Lou. Zastałam go z grupką dziewczyn, które go otaczały. Podeszłam bliżej i ze złością zaczęłam mu się przyglądać. Na jego twarzy pojawiał się szczery uśmiech. Najprawdopodobniej podobało mu się to, że jest adorowany przez tyle osób.
-Kto następny?- zapytał, przytulając następną dziewczynę.
-Może ja?- zapytałam z sarkazmem i wyłoniłam się z tłumu.
-O Litzy!- krzyknął, zadowolony.- Nie widziałem cię- dodał.
-Nie dziwne- odpowiedziałam zdenerwowana.- Masz tu swój drink, ja muszę siąść- odpowiedziałam i ruszyłam na sofę, gdzie siedział Liam z Niallem. Blondyn był smutny, ale zobaczył moje zdenerwowanie.
-Co się stało?- zapytał.
-Louis- odpowiedziałam i odłożyłam drinka. Wyjęłam z opakowania jednego papierosa i zapalniczkę i wyszłam na tyły klubu. Na dworze panował chłód i dlatego cała się trzęsłam, przez co nie mogłam spokojnie odpalić papierosa. Młody ochroniarz z ciemną karnacją zaczął mi się przyglądać. Był mocno umięśniony. Wypuściłam dym z buzi, objęłam się rękoma i zapytałam.
-Przeszkadzam ci?
-Nie. Po prostu zastanawiam się czemu tak młode i śliczne dziewczyny muszą się marnować, przez alkohol, papierosy i narkotyki.
-Bo jesteśmy głupie- odpowiedziałam, znowu się zaciągając.
-Zastanawiałaś się czemu palisz? Dlaczego to robisz?- zapytał. On stał przy drzwiach prowadzących do wnętrza klubu, a ja opierałam się o ścianę.
-Po prostu uwielbiam palić. Palenie jest jak zapominanie. To wszystko co mam, kiedy wszystko się pieprzy. Zapalić i się zamknąć. Dym zakrywa wszystko co złe i dobre. Całe to gówno. Tylko dzięki nim nie zwariowałam. To one utrzymują mnie przy życiu-odpowiedziałam, a mężczyzna z szeroko otwartymi oczami spojrzał na mnie.
-Jesteś mądrą dziewczyną, lecz się marnujesz. Zastanów się zanim coś zrobisz- powiedział i wszedł do klubu. Stojąc sama w ciemnym zaułku dokończałam papierosa. Jednak kiedy wyrzuciłam jego resztkę usłyszałam głos, kogoś znajomego.
-Jak zwykle jesteś śliczna- powiedział Tommy.
-Nie będę z tobą gadać- powiedziałam, podchodząc do drzwi, jednak on mi je zablokował i pchnął mnie na ścianę, o którą niedawno się opierałam.
-Nie udawaj takiej niedostępnej. Gdzie jest twój kochaś? Liam, Louis czy jak mu tam. Zawsze chciałem go poznać, wiesz?
-Nie twój zasrany interes. I nie jestem już twoja- powiedziałam, odwracając od niego wzrok.
-Jak będziesz chciała narkotyków to już będziesz moja. Bo kto ci je da? Na pewno nie ci twoi śliczni chłopcy- odpowiedział, wyjmując z kieszeni torebkę foliową z białym proszkiem.
-Już nie biorę. Nie potrzebuję tego-odpowiedziałam, ze złością w głosie. Zacisnęłam z całej siły zęby i spojrzałam mu w twarz.- Wiesz Tommy? Jesteś tylko dupkiem, który nie potrafi nic porządnie zrobić. Nikt nigdy nie będzie cię poważnie kochać.
-A ty co?!- krzyknął zdenerwowany.- Znawczyni miłości?!
-Tak, mam kogo kochać i mam osoby, które kochają mnie.
Tommy palcami ścisnął moją buzię, tworząc z ust dziubek.
-I tak zawsze będziesz zwykłą dziwką- powiedział, a ja plunęłam mu w twarz. Z obrzydzeniem otarł ślinę i chciał coś powiedzieć, ale przez drzwi wyszedł Louis.
-Litzy, jesteś tutaj?- zapytał. Kiedy mnie zobaczył, podszedł do mnie i mnie przytulił.- Co się stało? Czemu jesteś zdenerwowana?
-Oo, miło mi poznać Tommy jestem- powiedział mój były kochanek, podchodząc do Tomlinsona.
-Tommy?- zapytał zszokowany.- Litzy, co tu się dzieje?- zapytał, zwracając się do mnie.
-Nie wiem, Louis. On jest zwykłym kutasem, który nie chce dać mi spokoju.
-Zwykł
ym kutasem?- zapytał ze zdziwieniem na twarzy.- Takim zwykłym, że jak wsadzałem ci go do buzi to było ci strasznie przyjemnie. Ona jest zwykła dziwką więc zastanów się zanim coś zrobisz- powiedział, zwracając się do Lou.
-Coś ty powiedział?- rzekł mój chłopak podchodząc do niego.- Że jest dziwką?
-Jest dziwką i kurwą- odpowiedział, a Tomlinson z całej siły pięścią walnął go w twarz. A dokładniej w nos. Tommy leżąc na ziemi, złapał się za nos i po chwili szybko wstał i nas zostawił. Nawet nic nie powiedział. Louis rozprostowywał co chwilę palce. Najprawdopodobniej go bolały.
-Przepraszam cię- powiedział, podchodząc do mnie.- Wiesz jaka jest moja praca. Wszędzie fani, nie mogę im powiedzieć „Sorry jestem zajęty”. Wiedziałaś co cię może spotkać będąc ze mną. Musisz się do tego przyzwyczaić-dodał, łapiąc mnie w pasie. Czułam na twarzy jego ciepły oddech, oraz woń alkoholu pomieszanego z dezodorantem.
-Wiem. Nie jestem do tego przyzwyczajona. Nie wiem czy chcę mieć z tobą takie życie. Na każdym kroku ktoś będzie nam przeszkadzać. „Cześć Lou, mogę autograf?”, „O patrz! Louis Tomlinson ze swoją dziewczyną”. Ja nie chcę takiego życia, wiesz?- powiedziałam, a on zdenerwowany odsunął mnie od siebie. Zaczął chodzić w tą i powrotem. Widziałam, że go zdenerwowałam.
-To czego ty chcesz?!- krzyknął zdenerwowany.- Mam zostawić zespół?! Moich najlepszych przyjaciół?! Zrezygnować ze swojego marzenia?! Chcesz bym wybierał?! Jeśli tak, to wiedz, że wybiorę pracę! Bo gdybyś mnie naprawdę kochała, to nie musiałbym podejmować takiej decyzji.
Podeszłam do niego i złapałam za ręce.
-Kochaj mnie albo zostaw. Wybór należy do ciebie- powiedziałam, gdy on spojrzał mi prosto w oczy. Nic nie odpowiedział tylko mnie namiętnie pocałował.
-Ta odpowiedź ci wystarczy?- zapytał.
-W zupełności- odpowiedziałam, zagryzając lekko wargę. W tym samym momencie drzwi do klubu otworzyły się, a ja z Louisem zauważyliśmy ochroniarza, który wyrzucał dwóch chłopaków oraz przestraszoną dziewczynę idącą za nimi. Poznałam, że to Lilly i Zayn. A osobą trzecią najprawdopodobniej był Philippe, przyjaciel brunetki.
-Jeśli chcecie się kłócić to na zewnątrz!- krzyknął ochroniarz, gdy wszyscy byli już na zewnątrz. Blondyn trzymał się za oko, a moja była przyjaciółka stała obok niego.
-Teraz wybieraj!- krzyknął Zayn.- Chcesz jego, czy mnie?! To twoja ostatnia szansa. Więcej ich nie będziesz miała- mówiła do niej, a ona przyglądała się raz jemu, a raz swojemu koledze z Paryża.
-Nie karz mi wybierać, bo wybiorę jego- odpowiedziała, a my z Louisem przyglądaliśmy się całej scenie ze zdziwieniem.
-Proszę!- krzyczał członek One Direction.- Droga wolna! Miłej drogi z powrotem do Paryża. Mam nadzieję, że będziesz tam szczęśliwa, Lilly. I pomyśleć, że cię kiedyś kochałem- rzekł ze smutkiem w głosie.- Pff… Ale ja byłem głupi- dodał i wszedł z powrotem do klubu. Lilly i Philippe spojrzeli na mnie, a moja przyjaciółka powiedziała.
-Litzy ja prze..- zaczęła podchodząc do mnie, ale ja jej przerwałam.
-Po prostu mi ciebie żal. Popełniłaś najgorszy błąd w życiu wybierając jego- powiedziałam, wskazując na blondyna.- Straciłaś przez to wszystko.
Dalej nic nie powiedziałam, tylko złapałam Louisa za rękę i zaciągnęłam z powrotem do klubu. W tym samym czasie wybuchły fajerwerki, a Lou na ucho szepnął mi.
-Szczęśliwego nowego roku.
-Nawzajem- odpowiedziałam. Usiedliśmy na kanapę, gdzie siedział tam Liam, Niall i Zayn. Jullie i Harrego nie było. Blondyn nalał nam wszystkim alkoholu i wziął kieliszek do ręki i powiedział.
-Szczęśliwego nowego roku i niech miłość będzie z wami wszystkimi.
Zgodziliśmy się z nim i wypiliśmy duszkiem cały trunek.
Przepraszamy, że tak dawno nie dodawałyśmy, ale byłyśmy na wycieczce i dopiero wczoraj wróciliśmy a trzeba było odespać a także dokończyć ten rozdział. Wydaje mi się, że wyszedł słabo, no ale mam nadzieję, że się spodoba. Następny rozdział w czwartek/piątek, zależy jak wypadnie z urodzinami. A pytanie jest takie.
Rosalie, Alice i Blanca. Czy to dobre imiona dla głównych bohaterek, naszego następnego bloga?
ja, Litzy, chciałabym złożyć najserdeczniejsze życzenia mojej kochanej, starej Jullie z okazji jej 15 urodzin, radujmy się i dzielmy tą dobrą nowiną, huhu, pieniędzy, seksu, dwójki dzieci, Nialla, i takie tam, lots of love, L Xx
ulubione zdjęcie Jullie
a to Jullie w niebieskich końcówkach
otóż ja, też chciałabym złożyć życzenia Jullie :3 składam Ci chyba po raz 4, ale to nic <3 pamiętaj,że Cię mocno kocham <3 /Lilly<3